Zauważyłam, że wiele trenujących osób najwięcej czasu i zaangażowania inwestuje w samego psa. Uczymy go balansu, skupienia, szybkości, podzielności uwagi... Czasem zapominamy jednak o sobie, a zwłaszcza o tym, że każdy sport kynologiczny to sport drużynowy, w którym tak samo liczą się umiejętności psa, jak i przewodnika. Ćwicząc z psem oczekujemy od niego skupienia na zadaniu, świetnej kondycji i kontrolowania swojego ciała, jednak czy sami mu to oferujemy?
Pomysł na napisanie tej notki pojawił się podczas obozu agility, kiedy zdałam sobie sprawę z tego jak wiele mam pracy nad samą sobą, żeby stać się dobrym handlerem. Postanowiłam wtedy, że będę starać się jak tylko mogę, żeby poprawić swoją koordynację ruchową i być dla mojego psa czytelną.
Emocje i komunikaty
Często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że przyczyną niepowodzenia jesteśmy my sami. A błąd leży zazwyczaj w komunikacji - oczekujemy od psa precyzji, a sami tacy nie jesteśmy.
Kiedy oglądałam nasze nagrania z sesji treningowych zauważyłam, że często bywam spięta, jakbym nie wiedziała co chcę zrobić, nie kontroluję swoich ruchów, są one mało płynne i nerwowe - przez to mój pies popełnia błędy. Rio jest bardzo wrażliwy na każdy mój ruch i zmianę pozycji (lub jej brak - czyli brak komunikatu), więc muszę się na każdym kroku kontrolować.
Kiedy oglądałam nasze nagrania z sesji treningowych zauważyłam, że często bywam spięta, jakbym nie wiedziała co chcę zrobić, nie kontroluję swoich ruchów, są one mało płynne i nerwowe - przez to mój pies popełnia błędy. Rio jest bardzo wrażliwy na każdy mój ruch i zmianę pozycji (lub jej brak - czyli brak komunikatu), więc muszę się na każdym kroku kontrolować.
A czasami mimowolnie przelewam na psa swoje emocje. Rio nie jest miękkim borderkiem, którego krzywy wzrok doprowadza do rozpaczy, on jest raczej twardym psem, ale mimo wszystko doskonale czuje kiedy jestem zdenerwowana i nie gasi się, ale wręcz przeciwnie - nakręca się i przestaje myśleć.
Jak się ogarnąć?
Myślę, że czasami
zamiast wychodzić z psem na trening, warto jest usiąść spokojnie z
samym sobą, określić swoje cele, zwizualizować je i zaplanować jak je
osiągnąć. Taka wizualizacja bardzo mi pomaga, dzięki temu podczas
ćwiczeń nie miotam się jak szaleniec, tylko osiągam spokojny stan
umysłu. Może te pytania wydadzą się niektórym oczywiste, jednak każdemu
polecam je sobie zadać:
- Czy dzielisz ćwiczenia na etapy i cieszysz się z małych sukcesów?
- Czy wiesz do czego dążysz w pracy z psem?
Ciężko było mi ćwiczyć obi z Rio dopóki nie wyobraziłam sobie efektu jaki chciałam osiągnąć. Następnie podzieliłam ćwiczenie na etapy i dopiero na samym końcu wymagałam jakiejkolwiek precyzji. To bardzo ważne, żeby nie postawić sobie poprzeczki zbyt wysoko.
Niedawno przygotowałam planer treningowy (do pobrania), którego używam do rozpisania krok po kroku wszystkich etapów pracy z moim psem. W ten sposób śledzę nasze postępy i wiem nad czym jeszcze musimy pracować.
Oprócz tego staram się regularnie czyścić umysł, czyli wyciszać. Joga, medytacja, albo zwykłe zamknięcie oczu i wyłączenie się na cały świat pozwala mi przywrócić spokój w głowie.
Koordynacja i tempo
Ale czym byłby sam umysł, gdyby nie ciało w które jest opakowany. Również w tym przypadku warto zastanowić się, czy oczekując od psa zrównoważenia emocjonalnego i dobrej kondycji, sami dajemy z siebie równie dużo.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której przewodnik postanawia rozpocząć przygodę z canicrossem, ale nie ma doświadczenia w bieganiu i odpowiedniej kondycji. W takim układzie pies odwali całą robotę, a człowiek będzie tylko balastem. To nie jest uczciwy układ, ani partnerskie podejście.
Dlatego zanim zaczniemy bawić się w frisbee z psem, warto samemu potrenować rzuty. Pies który pędzi za koślawo rzuconym deklem nabiera złych nawyków i naraża się na kontuzje. Poza tym w większości przypadków to kiepskie rzuty są przyczyną niezłapanych dysków.
Ta sama sytuacja dotyczy biegania z psem (canicross), czy agility. Przecież w obu tych dyscyplinach to nie tylko pies biega. Sprawność i prędkość człowieka jest równie ważna.
Inwestujemy w psy, a nie inwestujemy w siebie. Czas spojrzeć w lusterko i zastanowić się, czy dosięgamy choćby do pięt naszym psom. Come on! To jest team! mamy sobie wzajemnie pomagać, a nie pasożytować!
Często się nad tym zastanawiam - na szczęście mam w pobliżu osoby, które lepiej siedzą w temacie niż ja i to one często korygują takie czy inne moje zachowania/komendy/ułożenie ciała. Powoli udawało mi się dostosowywać, aż tu...pojawił się drugi pies i totalnie inna baja.
OdpowiedzUsuńPrzy Baloo musiałam nakręcać, napędzać i pobudzać żeby prawidłowo wykonywał polecenia (obi), przy Ruby z kolei muszę wyciszać, uspokajać i zwalniać emocje. To jest dla mnie mega ciężkie zadanie z tym teraz oswajam się i pracuję :) Oprócz tego sama się łapię na chaosie - skoro dwójka psów wprowadza chaos, ja nie mogę tego robić, to ja muszę tonować - choćby podczas sesji klikerowych pojedynczych osobników. Zadanie niełatwe.
Dobry wpis, bo ja ciągle powtarzam, że jestem strasznym przewodnikiem. Nie wykorzystuję potencjału moich psów, bo wiem, że w innych rękach byłyby o wiele lepsze. Jednak im to jest wszystko jedno, cieszą się z takiego życia jakie im zapewniam. Pełne brzuski, aktywność fizyczna i psychiczna, do tego socjal itp. I tego się trzymajmy :)
OdpowiedzUsuńmiałam dokładnie to samo wrażenie po frisbee- co z tego, że on złapie, jak na nie potrafię odpowiednio rzucić? Trzeba ćwiczyć, trzeba :)
OdpowiedzUsuńczuję się natchnięta do napisania notki :) dzieki za poruszenie tak ważnego tematu :)
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że właściciele psów dzielą się na ... właścicieli psów i właścicieli border collie. Że w tym środowisku jak tak duża presja na bycie "najlepszym", że niektórzy (nie wszyscy! i nie zawsze) gubią relację człowiek - pies i przestają pracować nad sobą, a skupiają się na psie i tym, co pies mógłby robić lepiej. Mimo, że obecnie nie ćwiczę z psem nic sportowego to bardzo mi się Wasz wpis podoba i niech żyje pytanie na końcu!
OdpowiedzUsuń