Przez pół roku karmiliśmy psa BARFem. Dostawał mięso i kości różnych zwierząt, podroby, warzywa, owoce i całą gamę dodatków. Codziennie rozmawialiśmy na temat psiej diety, szukaliśmy
nowych inspiracji, ciekawych składników i miejsc, w których moglibyśmy kupować świeże
produkty. Ambitnie! Sprawdzaliśmy, co pies może jeść, a czego nie powinien. Zniszczyliśmy
nie jeden blender, ale nabraliśmy niemałego doświadczenia.
A skoro pies jadł, rósł i przeżył, to pewnie jesteśmy całkiem niezłymi kucharzami.
Obecnie karmimy psa suchą karmą, ale nadal korzystamy z
trików, których nauczyliśmy się w trakcie BARFowania. Już wtedy musieliśmy
nieźle kombinować, bo jeżeli pies na
śniadanie dostawał np. wołowinę, to trudno było zaskoczyć go czymś lepszym w
trakcie treningu.
Jednoskładnikowe, ale różne
Wątróbka, albo kurza pierś pokrojona w kostkę, kawałki
banana, skrawki wołowiny. To naturalne składniki, proste w przygotowaniu,
stosunkowo tanie i bardzo skuteczne w pracy z psem.
Wadą takich przysmaków jest to, że bardzo brudzą ręce i wszystko czego dotkniemy. Porcja przygotowanych
przysmaków wystarcza nam najwyżej na dwa dni, bo świeże składniki szybko się psują. Poza tym dosyć intensywnie
pachną (pies powiedziałby, że to zaleta).
Surowe mięso klei się do rąk i jest niewygodne w podawaniu,
więc zazwyczaj sparzamy je we wrzątku,
co ułatwia sprawę i nieco wydłuża okres ważności.
Dwa razy w tygodniu kupujemy różne podroby, mięsa i warzywa,
żeby zamienić naszą kuchnię w psią manufakturę. Kroimy, gotujemy, porcjujemy i
mrozimy jednoskładnikowe przysmaki na kolejne dni. W ten sposób tylko raz na
jakiś czas robimy duży bałagan, a codziennie mamy nową porcję ciekawych
przysmaków.
Mięso gotujemy z
włoszczyzną, więc aromaty mieszają się i warzywa stają się bardzo atrakcyjne
dla psa.
Na koniec wybieramy jednego psa-testera (zazwyczaj sam
zgłasza się na ochotnika) i wychodzimy z nim na długi spacer, żeby przewietrzyć
mieszkanie i wypróbować efekty procesu produkcji.
Sami decydujemy, co znajdzie się w psim menu, to jest istotne w przypadku psów z alergią (nasz
alergii nie ma, ale gdyby miał to wiemy co robić:)).
Poza tym możemy stopniować
atrakcyjność podawanych przysmaków:
- wołowina = świetnie!!!
- kurczak = dobrze!!
- banan = nieźle!
- marchewka = bez szału, ale wiem że się starałeś…
Plastikowe najprostsze
Nikomu do garów nie zamierzam zaglądać, ale skoro wybieramy karmy bytowe
z półki premium, poświęcamy czas na analizowanie ich składu, a na forach
godzinami szukamy informacji na temat ich jakości, to po co ładujemy w psa pasztet, albo gotowe przysmaki pełne zamulaczy
i konserwantów?
Strasznie długie pytanie, a odpowiedź jest banalnie prosta –
bo tak jest wygodniej.
Parówki i pasztet można kupić wszędzie, a chyba nie ma psa, który nie
skusi się na kawałek hot-doga. To samo dotyczy przysmaków ze sklepów
zoologicznych. Nie brudzą, nie śmierdzą, nie tracą ważności, nie wymagają
przygotowania. Czysta magia!
Ale z czego są zrobione? Co zawierają? Ile mają kalorii?
Jakie jest ich dzienne dawkowanie? Co z alergikami?
Biorąc pod uwagę masę ciała, poziom aktywności i inne
czynniki, nasz pies codziennie powinien zjadać ok.1000kcal. Sposób obliczania kalorii dla psa jest dostępny
tutaj.
Wychowaliśmy żarłoka, więc podczas każdej sesji szkoleniowej pochłania
naprawdę dużo smaczków, ale potrafimy odliczyć to od jego diety i zbilansować
ilością podawanej karmy. Wartość energetyczną kurczaka, czy banana można
znaleźć wszędzie. A jak to przeliczyć w przypadku gotowych przysmaków? Nie
wiadomo.
Warto o tym pomyśleć zwłaszcza w przypadku psów
sportowych i tych z tendencją do tycia.
Nasz pies nie jest
sterylny i tak jak nam zdarza się po imprezie zjeść jakiś fast-food, tak i
jemu od czasu do czasu dajemy szynkę, albo kawałek chleba z masłem. Czasami takie
zwykłe ludzkie „coś” jest dla psa największym skarbem, za który zrobi dla nas
wszystko.
Udowodnić?
Bierzemy psa, kliker i trochę śmietany. Sadzamy psa przed sobą, brudzimy mu nos
w śmietanie i czekamy, aż spróbuje zlizać ją z nosa.
Język – klik! smakołyk.
Próbujemy jeszcze raz. Język – klik! smakołyk.
Potem dodajemy komendę słowną i
sztuczka gotowa.
Voila!
Psie ciasteczka
Internet jest prawdziwą kopalnią przepisów, więc wystarczy zerknąć
tutaj, żeby zainspirować się do przygotowania czegoś wyjątkowego dla swojego psa.
Tłusty czwartek to idealny pretekst, żeby coś upichcić dla psa.
Tłusty czwartek to idealny pretekst, żeby coś upichcić dla psa.
Sami decydujemy o
składnikach, więc rezygnujemy z mąki przy wypiekach, jeżeli zależy nam na
diecie bezzbożowej. Gotowany ziemniak nieźle zastąpi zbożowe wypełniacze i
pasuje psom z wrażliwym żołądkiem. Dodajemy kawałki ryby, mielone
mięso, albo rozgniecioną wątróbkę,
jeżeli chcemy podnieść atrakcyjność przysmaków. Możemy też wybierać wegetariańskie przepisy z dynią, miodem
albo marchewką, kiedy sami też mamy
ochotę pochrupać razem z psem. Warto dodać trochę oleju lnianego, albo
oliwy, bo to dodatkowe urozmaicenie.
Można piec ciastka na bazie obiadków dla dzieci od Gerbera, albo gotowanych
warzyw i owoców, ciasteczka na słodko, albo wytrawne, mniejsze, większe, kuleczki,
kosteczki, kwadraciki. Oh, ah!
Ostatnio sporo osób/firm sprzedaje ciasteczka dla psów w
internecie, więc jeżeli komuś doskwiera brak piekarnika, albo woli walki z
kuchennymi robotami, to można po prostu kupić gotowiec.
Jak dobrze, że moje żarłoki zacieszają się nawet na karmę, kawałeczek kiszonego ogórka, czy suchego chleba i o smaki nie trzeba się martwić, cokolwiek byle dało się zjeść
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o bilansowanie karmy, przyznam się szczerze, że zawsze robiłam to na oko. Owszem jak więcej wysiłku to dostają dodatkowy posiłek. Co ciekawe nigdy tego nie uczyliśmy, a oba futra wyraźnie sygnalizują kiedy skończy się woda w misce, albo kiedy mają ochotę na żarło :)
Smakołyki robię własnoręcznie i to w taki sposób by psiakom nie szkodziły, przyprawy najczęściej zastępuję np. ziołami,ale również by i mi smakowały, bo moje łakomstwo nie zna granic i czasem siebie tez muszę nagrodzić podczas ćwiczeń :)
Tu kilka opcji od nas: http://zapsieniwsieci.blogspot.com/ Mimo to polecamy inwencję twórczą i dużo wyobraźni :)
Ja moim czworonogom jako przysmak piekę czasem ciasteczka z masła orzechowego i mąki razowej. Jestem ciekawa, co o tym sądzisz? Zdrowe, czy raczej unikać? Pytam, ponieważ ciasteczka zrobiły taką furorę u psów znajomych (zawsze piekę więcej i rozdaję), że rozmyślamy z koleżanką o zrobieniu akcji charytatywnej dla schroniska: upieczeniu masy ciasteczek i sprzedaniu ich. Jeśli jednak istnieje jakiś lepszy przepis z chęcią się dowiem od znawcy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Wiola
Nie widzę przeciwwskazań :-)
UsuńJeżeli traktować to jako przysmak, to na pewno nie zaszkodzi. Zwłaszcza w przypadku aktywnych psów, bo masło orzechowe jest kaloryczne i szybko uzupełnia straty energii. A pomysł na akcję dla schroniska uważam za rewelacyjny!