W tej notce chciałabym opowiedzieć Wam trochę o naszym podejściu do zakupów. Będzie zdecydowanie poważniej, bo o produktach nietestowanych na zwierzętach.
Dlaczego taki temat? Wybieranie produktów currently free i tych sprawiedliwego handlu przez długi czas spędzało mi sen z powiek. Otaczająca mnie konsumpcja i masa różnych marek sprawiała, że podczas zakupów czułam się zagubiona. Jakiś czas temu postanowiłam rozprawić się z tym potworem i skompletować zestaw marek, którym mogę zaufać. Rozmawiając ze znajomymi zauważyłam, że kwestia testowania produktów na zwierzętach jest im całkowicie obca, i że nie zdają sobie sprawy z tego, że pasta do zębów czy herbata mogą być w ogóle testowane na zwierzętach. Dlatego właśnie postanowiłam podzielić się z Wami moimi doświadczeniami, co mam nadzieję przyczyni się do popularyzacji tego tematu.
Testowanie a zakaz, jak to właściwie jest?
Od 2013 roku mamy ustawę o zakazie obrotu testowanymi
kosmetykami na terenie UE. Czy to oznacza, że możemy spać spokojnie i
przebierać w kosmetykach i środkach czystości bez zerkania na etykietę? Niestety nie. Przepis ten obowiązuje tylko nowe produkty, a te które w przeszłości były testowane przecież nie zostaną wycofane ze sprzedaży. Ponadto wiele marek deklarujących nietestowanie na zwierzętach należy do koncernów, które zlecają testy na zwierzętach firmom (lub działom) zewnętrznym. Często też gotowy produkt nie był testowany przez producenta, ale jego składniki zostały przetestowane przez dostawców. No i dochodzi jeszcze jedna kwestia: inne rynki, np. rynek chiński narzuca obowiązek testowania na zwierzętach produktów ze składnikami, które jeszcze nie zostały przetestowane. Jeśli dana firma decyduje się na sprzedaż w Chinach produktów z innowacyjnymi składnikami, to godzi się na testy.
Nie marka, a koncern
Na ten temat należy patrzeć szerzej; nie sam produkt ma znaczenie, ale koncern z jakiego pochodzi. Zdarzają się produkty wegańskie (bez składników pochodzenia zwierzęcego) produkowane przez koncerny testujące na zwierzętach.
Myślę, że nie warto kupować produktów i tym samym wspierać koncernów, które testowały/testują, tylko wybierać te, które od zawsze były fair w
stosunku do zwierząt.
Ta grafika obrazuje sieć marek należących do wielkich koncernów - klik!
Sporo firm wykorzystuje modę na "bycie eko" i podsuwa nam produkty, które na pierwszy rzut oka wyglądają na przyjazne środowisku. W ten sposób oferują nam określony świat przeżyć. Ale w wielu wypadkach to jest tylko marketingowa ściema (np.The Body Shop, który wcale nie jest tak eko, jak wiele osób myśli).
Testy na produktach spożywczych
Zobaczcie jak wiele produktów używanych na co dzień przez większość z nas produkowana jest przez koncerny testujące na zwierzętach! I nie dotyczy to wyłącznie kosmetyków, ale też np. produktów spożywczych. Skala problemu jest olbrzymia i pokazuje jak bardzo trzeba uważać przy codziennych zakupach...
Smutna prawda
jest taka, że większość składników w dalszej lub bliższej przeszłości
była testowana na zwierzętach. Z tym musimy się pogodzić. Jednak możemy zapobiec dalszym
okrucieństwom wybierając kosmetyki o prostych składach i omijając
koncerny, które zlecają testy. Oczywiście zwierzęta, które giną podczas takich testów to kropla w morzu - pozostają testy farmaceutyczne, naukowe, zbrojne i wiele innych, na które
nie mamy wpływu. Za to bezpośredni wpływ mamy na to, co
wrzucimy do koszyka na zakupach i która firma dostanie od nas kasę - ta
fair, czy ta wykorzystująca zwierzęta.
Jak żyć?
Skomplikowane, prawda? Jak się w tym wszystkim połapać? Na początek garść linków:
Zwracając uwagę na certyfikaty warto zobaczyć, czy zakładają one tylko testy, czy również eliminują składniki odzwierzęce, oraz czy wymagają braku testów od substancji po gotowy produkt (wegańskie).
Ja zazwyczaj szukam na opakowaniu oznaczenia Leaping Bunny lub vegan society (nie tylko kosmetyki mają te oznaczenia, ale i usługi, np. kosmetyczne, ale przyznam, że w Polsce nie widziałam). Jeśli nie mogę znaleźć potrzebnego mi produktu z takim oznaczeniem szukam informacji na jego temat w internecie. Zazwyczaj kupuję w sklepach stacjonarnych, rzadko zdarza mi się kupować coś przez internet.
W Polsce jest jeszcze słabo z oznaczeniami i wiele firm, które produkują nietestowane kosmetyki nie mają oznaczeń, dlatego na zakupy warto pójść z listą. O ile dość łatwo jest znaleźć płyn do kąpieli czy krem, to największy problem miałam z dezodorantem i tu pomógł mi Rossmann, w którym jest cała seria vegańskich kosmetyków - Altera. Poza tym można też używać kamienia ałunu.
Codzienne wybory mają znaczenie
To nie tylko wyrzeczenia, najczęściej nietestowane produkty to produkty
mało przetworzone, więc za jednym zamachem dbamy o siebie i o zwierzaki. Od kiedy zaczęłam zwracać uwagę na ten aspekt używam więcej kosmetyków domowej roboty, a kolejne lakiery do paznokci nie zabierają miejsca w mojej kosmetyczce. Mimo tego, że kosmetyki nietestowane często są droższe sumarycznie wydaję mniej i mam produkty lepszej jakości. Nie kupuje produktów spożywczych wytwarzanych przez koncerny, więc większość gotowych batoników i czekoladek nawet mnie nie kusi ;)
a wiesz może jak jest z tym body shopem? bo powiem szczerze, że moja mama używa stamtąd sporo kosmetyków, ale jeśli rzeczywiście przechodzą testy na zwierzętach to jestem pewna, że zrezygnuje
OdpowiedzUsuńThe Body Shop jest częścią światowego koncernu L'Oreal (http://pl.wikipedia.org/wiki/L’Oréal), który testuje swoje produkty na zwierzętach.
UsuńJeżeli chcesz dokładnie zbadać ten temat, to możesz przeprowadzić małe internetowe śledztwo. Poniżej podaję dwa linki, które wyraźnie opisują, że The Body Shop wcale nie jest taki eko, jak się lansuje.
http://naturewatch.org/campaign/the-body-shop-boycott
http://www.choice.com.au/reviews-and-tests/food-and-health/beauty-and-personal-care/cosmetics/the-body-shop-sells-out-on-animal-testing.aspx
bo ja słyszałam, że L'Oreal wykupił Body Shop ale na warunkach, że nie zmieniają polityki właśnie wobec testów na zwierzętach. ale dzięki za podpowiedź, zaraz sobie prześledzę temat! :)
UsuńI o tym właśnie jest napisane w akapicie nie marka a koncern. Osobiście nie chce pakować kasy w firmę, ktora ma gdzies środowisko, nawet jesli ma wegańskie kosmetyki.
UsuńWydaje mi się, że badania na zwierzętach wykonywane przez koncerny to niewielki procent tego ile badań faktycznie jest wykonywanych. Poza tym koncerny mogą wykorzystać składnik, którego oni sami nie testowali, ale np. jakiś inny koncern testował 10 lat temu. Do tego dochodzą badania na zwierzętach na wszelkich uniwersytetach. Tam jest ich chyba najwięcej. Ludzie robią jakieś badania na grupce 30 zwierząt, przez np. 3 miesiące tylko po to by mieć tytuł doktora. Profesorowie podczas swojej "kariery naukowe" dalej prowadzą badania na zwierzętach. I nikt ich nie ściga, o nic nie posądza. Za to obrywa się koncernom, które czasem, tak jak pisałam wyżej, korzystają ze składnika, który mógł być kiedyś przetestowany.
OdpowiedzUsuńDlatego Ania podkreśliła: "Oczywiście zwierzęta, które giną podczas takich testów to kropla w morzu - pozostają testy farmaceutyczne, naukowe, zbrojne i wiele innych, na które nie mamy wpływu. Za to bezpośredni wpływ mamy na to, co wrzucimy do koszyka na zakupach i która firma dostanie od nas kasę - ta fair, czy ta wykorzystująca zwierzęta."
UsuńUWIELBIAM! :) Walka z korporacjami to jest to! (jak slogan reklamowy coca-coli). W codziennej bieganinie niestety trudno o wielką świadomość wyborów, ale wierzę, że małymi kroczkami można coś zmienić. Pozdro!
OdpowiedzUsuńSuper, że się podoba! Alterglobalistyczna piątasia!
UsuńPrzyznam szczerze, że przed pojawieniem się psa zupełnie nie zwracałam uwagi na takie rzeczy, jednak obecność T. uwrażliwiła mnie z jednej strony na problem cierpienia zwierząt, a z drugiej natomiast na chemię, którą się pakuje w kosmetyki - po tym, jak T. zjadła tubkę podkładu zaczęłam dość uważnie studiować składy kosmetyków przed zakupem.
OdpowiedzUsuńTo fakt, obecność zwierząt bardzo uwrażliwia. Dlatego właśnie jestem bardzo wdzięczna rodzicom za to, że mój dom zawsze był pełen przygarniętych zwierzaków.
UsuńCo do zjedzonego podkładu - wyobraź sobie wyżlicę mojej cioci, która zjadła pastę do zębów i przywitała właścicielkę uśmiechem z piany! ;)
No to został poruszony temat rzeka. Jakiś czas temu szukałam w internecie list z firmami, które testują i nie testują na zwierzętach i nie jest to takie łatwe. Czasami jest tak, że w jednej liście firma jest wpisana jako testująca, a w kolejnej, jako nie i bądź tu mądry. Ważną kwestią jest rozróżnienie tego, że czasami konkretna firma nie testuje, a koncern, do którego należy już tak. Niestety w Polsce ciężko znaleźć produkty z odpowiednimi oznaczeniami, a szkoda. Wydaje mi się, że u nas jest ogólnie mała świadomość tego, co i jak z tymi testami na zwierzętach. Podczas rozmowy z jedną panią spotkałam się z opinią, iż to ekolodzy gadają bzdury i nakręcają innych ludzi, żeby nie kupowali danych produktów, bo chcą wprowadzić swoje produkty na rynek i je wypromować i ogólnie, że całe te testy, to pic na wodę. Tłumaczyłam, jak to działa itd., a ona i tak swoje, no ale cóż.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
Ola i Habs
habsterski.blogspot.com
Masz rację temat - rzeka. Bardzo długo zastanawiałam się czy zamieszczać ten post, przeleżał w schowku chyba 4 miesiące, ale po rozmowie ze znajomymi, których trochę oświeciłam w temacie stwierdziłam, że mówienie o tym naprawdę jest potrzebne.
OdpowiedzUsuń