29.05.2014

Dogtrekking, subiektywnie!

Ciągle pod górę

Rio od szczeniaka włóczy się z nami po górskich szlakach. Noszony na rękach, albo w plecaku, pokonał kilometry przewyższeń i zdobył dziesiątki szczytów. Do tej pory góry były dla nas czymś bardzo osobistym. Każda nasza wyprawa nad poziom morza wiąże się z wyciszeniem i ważnymi rozmowami.

Zazwyczaj szukamy tras słabo uczęszczanych i uciekamy od turystowisk. Ale tym razem zdecydowaliśmy się na udział w zorganizowanej imprezie.






Pojechaliśmy do Złotego Stoku, żeby poczuć klimat grupowego dogtrekkingu. Ale bez walki o wynik i napinania, po prostu przygoda z psem - część trasy marszem, część biegiem. 
Wystartowaliśmy na dystansie Mid, który niechcący przedłużyliśmy do ponad trzydziestu kilometrów.

Sprzęt

W górach używamy tego samego zestawu, co podczas canicrossu: szelki sledy, smycz z amortyzatorem i pas biodrowy - wszystko od ManMata.
Czesi nie tylko piwo mają dobre. Ale pewnie niedługo zmienimy ten zestaw, bo niekoniecznie nadaje się do sylwetki bordera (o czym rozpiszę się innym razem).




W plecaku mieliśmy 3 litry wody i orzechy. Zabraliśmy też kilka lekkich drobiazgów, które "na wszelki wypadek" warto mieć przy sobie: apteczkę, psi but (na wypadek skaleczenia łapy), scyzoryk, latarkę i miskę podróżną. Na siebie założyliśmy sportowe ciuchy, buty biegowe i okulary przeciwsłoneczne. 
Z takim zestawem byliśmy nie do zatrzymania. 

Jak było?

Po pierwsze: impreza dobrze zorganizowana, wesoła i głośna (zwłaszcza podczas startu).
Po drugie: następnym razem pójdzie (pobiegnie!) nam lepiej. Wkręciliśmy się!
Po trzecie: sami koniecznie spróbujcie! 

Zrobiliśmy krótki klip, który pokazuje imprezę z naszej perspektywy.



Jak być bohaterem?

Ostatnio na blogu zrobiło się bardzo multimedialnie. Nie jest tajemnicą, że mamy GoPro i kręcimy wszystko, co warte uwagi. Zwłaszcza psy. 

Trochę tak, jakby mieć trzecie oko.




4 komentarze:

  1. GoPro rządzi - a film z LADC mega. :o)
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Filmik jest super, a wpis bardzo ciekawy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uh, jakie piękne foty. Też byliśmy na dogtrekkingu, naszym zupełnie pierwszym zresztą i jestem w trakcie pisania relacji. Manmat się u nas super sprawdza, a nawet sądzę że takie to jest troszkę bułkę przez bibułkę lub gówno chłopu, nie zegarek (nie umiem odnaleźć trafniejszego związku frazeologicznego) - otóż my nie biegamy, a uprzęży używamy sporadycznie, kilka razy w roku. W związku z tym ten profesjonalny sprzęt u nas jest trochę na wyrost :P Ale wygodnie, elegancko i pewnie się w nim czuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny filmik, aż za dobrze pokazuje mi co straciłam przez kontuzję (w przypływie altruizmu wysłałam na dogtrekking chłopa mega wraz z psem, a sama grzecznie i ortopedycznie siedziałam w domu). Mam nadzieję, że jak już się doprowadzę do porządku to też się wkręcę. :)

    OdpowiedzUsuń