Ciągle pod górę
Rio od szczeniaka włóczy się z nami po górskich szlakach. Noszony na rękach, albo w plecaku, pokonał kilometry przewyższeń i zdobył dziesiątki szczytów. Do tej pory góry były dla nas czymś bardzo osobistym. Każda nasza wyprawa nad poziom morza wiąże się z wyciszeniem i ważnymi rozmowami.
Zazwyczaj szukamy tras słabo uczęszczanych i uciekamy od turystowisk. Ale tym razem zdecydowaliśmy się na udział w zorganizowanej imprezie.
Zazwyczaj szukamy tras słabo uczęszczanych i uciekamy od turystowisk. Ale tym razem zdecydowaliśmy się na udział w zorganizowanej imprezie.
Pojechaliśmy do Złotego Stoku, żeby poczuć klimat grupowego dogtrekkingu. Ale bez walki o wynik i napinania, po prostu przygoda z psem - część trasy marszem, część biegiem.
Wystartowaliśmy na dystansie Mid, który niechcący przedłużyliśmy do ponad trzydziestu kilometrów.
Sprzęt
W górach używamy tego samego zestawu, co podczas canicrossu: szelki sledy, smycz z amortyzatorem i pas biodrowy - wszystko od ManMata.
Czesi nie tylko piwo mają dobre. Ale pewnie niedługo zmienimy ten zestaw, bo niekoniecznie nadaje się do sylwetki bordera (o czym rozpiszę się innym razem).
Czesi nie tylko piwo mają dobre. Ale pewnie niedługo zmienimy ten zestaw, bo niekoniecznie nadaje się do sylwetki bordera (o czym rozpiszę się innym razem).
Z takim zestawem byliśmy nie do zatrzymania.
Jak było?
Po pierwsze: impreza dobrze zorganizowana, wesoła i głośna
(zwłaszcza podczas startu).
Po drugie: następnym razem pójdzie (pobiegnie!) nam lepiej. Wkręciliśmy się!
Po trzecie: sami koniecznie spróbujcie!
Zrobiliśmy krótki klip, który pokazuje imprezę z
naszej perspektywy.
Jak być bohaterem?
Ostatnio na blogu zrobiło się bardzo multimedialnie. Nie
jest tajemnicą, że mamy GoPro i kręcimy wszystko, co warte uwagi. Zwłaszcza psy.
Trochę tak, jakby mieć trzecie oko.
GoPro rządzi - a film z LADC mega. :o)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
Filmik jest super, a wpis bardzo ciekawy!
OdpowiedzUsuńUh, jakie piękne foty. Też byliśmy na dogtrekkingu, naszym zupełnie pierwszym zresztą i jestem w trakcie pisania relacji. Manmat się u nas super sprawdza, a nawet sądzę że takie to jest troszkę bułkę przez bibułkę lub gówno chłopu, nie zegarek (nie umiem odnaleźć trafniejszego związku frazeologicznego) - otóż my nie biegamy, a uprzęży używamy sporadycznie, kilka razy w roku. W związku z tym ten profesjonalny sprzęt u nas jest trochę na wyrost :P Ale wygodnie, elegancko i pewnie się w nim czuję.
OdpowiedzUsuńŚwietny filmik, aż za dobrze pokazuje mi co straciłam przez kontuzję (w przypływie altruizmu wysłałam na dogtrekking chłopa mega wraz z psem, a sama grzecznie i ortopedycznie siedziałam w domu). Mam nadzieję, że jak już się doprowadzę do porządku to też się wkręcę. :)
OdpowiedzUsuń