9.01.2014

joga joga jogging



O raju, wróciłem z jogi. Każde ścięgno mam luźne i wszystkie mięśnie wiotkie. W trakcie zajęć ogarnęło mnie cholernie miłe uczucie. Oddychając czułem, jakby zamiast powietrza do moich płuc wtłaczała się woda. Spokojne fale gęstej cieczy, które z każdym oddechem wypełniały mnie szczelnie. Bardzo mnie to uspokoiło i pozwoliło się skoncentrować.
No i z całej tej jogińskiej koncentracji i relaksującej nostalgii zrodził się szalony plan! Szalony jak koza, rzecz jasna.

Połączę wiele spraw i za jednym zamachem: zabiorę samochód z warsztatu, pójdę z psem na spacer, pobiegam, a wracając zgarnę Anię z jej pracy i kto wie, co jeszcze zrobię w międzyczasie.
Psa ubranego w szelki przypnę do uprzęży (niech mnie ciągnie bestia i pomaga zrealizować plan!), więc będziemy mieć kolejny trening biegowego dogtrekkingu (czy też canicross’u).  
 
marmurkowy border


Od jakiegoś czasu pracuję nad tym, żeby przygotować fizycznie (sapiącego siebie) i psychicznie (nadpobudliwego psa) do wspólnych wybiegów. Postanowiłem łapać okazje do treningów z psem i łączyć moje bieganie z jego spacerem zawsze kiedy to możliwe. Jeszcze sporo pracy przed nami, ale z takim zapałem i potencjałem na pewno kiedyś pobiegniemy w zawodach.
Cały ten plan ściśle związany jest z psem, więc dobrze, że śpi, bo nie protestuje.


border collie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz