1.02.2014

Dog trailer challange 2014

O co chodzi?

O wyzwanie, które stawiasz przed sobą i sukcesywnie dążysz do jego zrealizowania. Na youtube można zobaczyć ten film, na którym dziewczyna (Karen X. Cheng) prezentuje, jakie zrobiła postępy w tańcu trenując przez rok. Warto obejrzeć, bo inspirujące. Autorka pchnięta falą popularności założyła portal, którego użytkownicy realizują i dokumentują własne założenia realizowane w 100 dni. Inicjatywa i nazwa strony to Give it 100. Niesamowite czego ludzie chcą się nauczyć…
Idea jest fantastyczna, więc my też podjęliśmy wyzwanie i postanowiliśmy przyzwyczaić naszego psa do podróżowania w psiej przyczepie rowerowej. 

pies w przyczepie

Po co?

A no po to, żeby zabierać psa wszędzie ze sobą, również na dłuższe wypady rowerowe. Dla psa przebiegnięcie krótkiego odcinka przy rowerze to nie problem, ale kiedy dzienne założenie to kilkadziesiąt, a cała wyprawa to dystans liczony w setkach kilometrów, no to pies musi mieć swój pojazd.
Nasze życie to jedna wielka podróż, w której towarzyszy nam pies. Jesteśmy taborem cygańskim, który przemieszcza się z całym swoim dobytkiem. Wszystko, czego potrzebujemy możemy unieść na plecach. Mimo, że mieszkamy w mieście, to jesteśmy silnie związani z naturą. Razem obserwujemy przyrodę, łazimy po górach i przedzieramy się przez leśne zarośla. Natomiast bez roweru nasza tułaczka byłaby nieznośnie powolna.
Z resztą są ludzie (i psy), którzy pokazali, że takie spojrzenie na życie jest wykonalne i całkiem przyjemne: Worlds Berween Lines.

przyczepa rowerowa

Nosił wilk razy kilka, powieźli i wilka.

Przyczepę kupiliśmy w ubiegłym roku i po krótkim oswojeniu, zabraliśmy ją na jeden z wakacyjnych wyjazdów. Ale pies nie był zachwycony taką formą podróżowania... Nasz pies ma tendencję do bycia zawsze pierwszym – na czele drużyny, więc  opcja jazdy na końcu rowerowego szeregu była dla niego trudna do zaakceptowania.
Dlatego zdecydowaliśmy, że w tym sezonie bardziej się zaangażujemy. Chcieliśmy, żeby pies traktował to jako super zabawę, a nie karę.

Naukę podzieliliśmy na etapy i zaczęliśmy postępować dokładnie tak, jak w przypadku oswajania psa z klatką (kennel’em). Zaczęliśmy od regularnego podawania posiłków w przyczepie, później nagradzaliśmy samodzielne wejścia i grzeczne pozostawanie w leżeniu. Zwiększaliśmy czas spokojnego oczekiwania na nagrodę i zaczęliśmy zamykać wejście.

Ten żółty mebel na kółkach stał się elementem wystroju w naszym mieszkaniu, aż pies całkowicie zaakceptował swój nowy wóz.

Teraz przyszła pora na zwiększenie wymagań i zmianę otoczenia, więc od kilku dni wynosimy przyczepę i rower z naszego mieszkania na dwór. Pies wskakuje do środka na komendę „pakuj się” i spacerujemy po chodniku wzdłuż ruchliwej ulicy. Mijamy ludzi, rowerzystów i inne psy. Przyspieszamy i zwalniamy, żeby pies odczuwał te zmiany i przyzwyczajał się do nich. Podjeżdżamy pod krawężniki i zmieniamy nawierzchnie.

No i krążymy pod oknami sąsiadów, którzy z ciekawością oglądają te nasze zmagania. Zgarbieni truchtamy po chodniku ciągnąc za sobą psa w przyczepce i krzyczymy „dooobry pies!”.


Przyczepa

Na początku planowaliśmy kupić używaną przyczepę dziecięcą i przerobić ją na nasze potrzeby, ale nie znaleźliśmy odpowiednio dużej wersji. Firmówki typu Croozer, czy Burley wyglądają rewelacyjnie, ale ich ceny dochodzą do 2000zł, a my nie mieliśmy pewności, czy pies podejdzie do tego pomysłu z równym entuzjazmem co my. W trakcie poszukiwań trafiliśmy na sprzedawcę, który oferował nowe przyczepy dla psów, które były aktualnie najtańsze na rynku. Postanowiliśmy zaryzykować, z myślą, że jeśli nie spełni  naszych oczekiwań, to w przyszłości ją przerobimy. Kupiliśmy i jesteśmy zadowoleni.  

pies w przyczepie


Zalety?
  • Element łączący przyczepę z rowerem (to metalowe ramię) jest zakończony sprężyną, która jest elastyczna i zapobiega wywróceniu przyczepy. Jeżeli rower upadnie to przyczepa nadal będzie stać na swoich kółkach.
  • Folia przeciwdeszczowa, którą można zwinąć, jeżeli nie jest potrzebna. Nie mieliśmy okazji jej wytestować, ale to raczej dla pozoru, niż jako ochrona przed deszczem, ale miło, że producent pomyślał.
  • Kółka mają wentyle rowerowe, więc można je napompować, poza tym łatwo odczepiają się od przyczepy.
  • Dwa wejścia: z przodu i z tyłu przyczepy.
  • Zdejmowana podłoga ułatwia czyszczenie.


Wady?
  • Delikatna konstrukcja. 
  • Przyczepa nie składa się łatwo i trzeba się trochę z nią posiłować, żeby zapakować ją do samochodu albo szafy.
  • Materiałowa siatka, z której zrobione są drzwi już ma dziury od psich pazurów.
  • Wad jest pewnie więcej, ale na razie tylko to rzuciło nam się w oczy.



Sesje są krótkie i atrakcyjne dla psa, takie żeby nie zdążył się znudzić jazdą. Systematycznie wydłużamy czas oczekiwania na nagrodę, żeby wymuszać progres. Różnicujemy miejsca treningów i trasy. Ćwiczymy codziennie.

5 komentarzy:

  1. Taka przyczepa to świetna sprawa, sama od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym wynalazkiem, bo lubię jeździć na rowerze, a mając małe psy ciężko pokonywać dłuższe trasy. Nie mogę doczekać się kolejnych relacji, może w końcu też się zdecyduję :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ fajna sprawa z tym portalem, nie widziałam tego wcześniej! Założyłam konto i będziemy sobie stawiać wyzwania :) Zobaczymy, jak nam pojdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też byłem zachwycony tym pomysłem. W takim razie trzymam kciuki za podjęte wyzwanie!

      Usuń
  3. Pierwsze moje pytanie to dlaczego ja wcześniej nie wiedziałam o istnieniu tego bloga? ;)
    Całe szczęście dzięki pozostawieniu komentarza pod naszym postem, już tu jestem. Po przeczytaniu pierwszej notki pozwoliłam sobie od razu adresik zapisać i tzw. "wolnej chwili" nadrobić zaległości.

    Kurcze świetna sprawa z tą przyczepką. Też nam się marzy. W ubiegłe wakacje postanowiliśmy popróbować takiej opcji, skorzystaliśmy z faktu posiadania znajomych z dziećmi, wyposażonych w dużą przyczepkę.
    W domu rewelacja, aż chwilami trzeba było wypraszać towarzystwo ze środka, bo 4 futra (w tym 2 koty) na raz to lekka przesada ;)
    Niestety po wyjściu na zewnątrz nie było już tak kolorowo. Psica chętnie wylegiwała się w środku, pod warunkiem, że pies tez tam był. No ale Shadow, choćby mu łapy ktoś obciął MUSI biec. Ten pies nie lubi bezczynnie podróżować. Byliśmy za słabi i po kilku próbach odpuściliśmy. Choć do tematu na pewno wrócimy, choć by po to by wybrać się nad genialne niemieckie jeziorka, do których mamy rzut beretem i odwiedzamy je na rowerach. Jednak dla psiaków 50-70 km w jeden dzień plus ogrom energii utopionej w jeziorze to stanowczo za dużo.
    Będziemy śledzić Wasze poczynania i dzięki temu nabierać motywacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już widzę jak Boniakowa grzecznie siedzi w przyczepie ;-D Podejrzewam, że gdyby została z nią na chwilę sama, to postanowiłaby ją zbadać organoleptycznie ;-) Wszystko musi najpierw posmakować - Ostatnio kupiłam kurtkę puchową, taką wersję "torebkową", którą można zwinąć do małego woreczka i mieć zawsze przy sobie. Widziałam, że sucz się koło niej kręci, ale nic, zwinęłam do worka i położyłam na fotelu. Kilka chwil później nakryłam Bonę, jak z kurtką w pysku bezszelestnie próbowała przemknąć do klatki, franca jedna! Pozdrawiamy, Asia i Bona http://piesoswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń