20.01.2014

Lepiej biegać bez ubrania



Przedwczoraj, czyli sobota

- Ledwo łażę… Brzuch mam pełen jak nigdy. Czuję się jak kudłaty worek na przysmaki.
Pomyślał pies i ciężko wdrapał się na kanapę.
- Co za weekend – kontynuował – rano zajęcia z posłuszeństwa, a potem pojechaliśmy do Vegi. Chodzę przy nodze – smaczek, patrzę w oczy – smaczek, siedzę grzecznie – smaczek. Muszę przyznać, że dobrze ich sobie wytresowałem.

Wczoraj, czyli niedziela

Dzisiaj piesek przebiegł kolejną trasę biegową Radia Wrocław. To nie było łatwe, bo musiał ciągnąc za sobą sapiącego człowieka.
Ścieżka zaczyna się w Kątach Wrocławskich i prowadzi przez podmokły las w Dolinie Bystrzycy. Trasę nieco urozmaiciliśmy, żeby wydłużyć bieg, więc znamy (i obsikaliśmy) już wszystkie boczne dróżki w tych okolicach. 

Po bieganiu pojechałem do domu moich rodziców i pożyczyłem od nich ulubioną zabawkę dla psa, czyli mojego brata. Umówiliśmy się, że dzisiaj będziemy łazić po ścianach.
Razem wkręcamy się w bouldering, więc po kilku godzinach wdrapywania mieliśmy miękkie ręce, jak psie łapy po dzisiejszym biegu. Niestety psa zostawiliśmy w mieszkaniu, a szkoda, bo na Zerwie spotkaliśmy czarnobiałą borderową suczkę, która grzecznie towarzyszyła swojemu panu. To byłoby fajne spotkanie. A swoją drogą, jaka to popularna rasa te bordery!?

Ale, ale! Pies wcale nie cierpiał z powodu naszej nieobecności. W czasie kiedy my byliśmy na ściance, Ania upiekła dla psa ciasteczka w kształcie małych kosteczek, które bardzo smakowały (zwłaszcza ludziom). Ciasteczka zrobione z mąki razowej, bananów i miodu świetnie pasują do herbaty (wersja dla człowieka), albo do wykonywania sztuczek (w przypadku psa).

border merle

Dzisiaj, czyli poniedziałek

Na złość wszystkim etatowym pracownikom przedłużyłem sobie weekend i nie poszedłem dzisiaj do pracy. Co wcale nie znaczy, że się obijałem! Już od 7 oglądałem zalany deszczem Wrocław z okien Fabryki energii, więc joga na dzień dobry. Ćwiczyliśmy powitanie słońca, a niebo szare i zakatarzone, o ironio…
 
Potem pojechałem z psem za miasto, żeby biegać. Samochód zaparkowaliśmy za mostem w Gajkowie, tuż przy Odrze i rzuciliśmy się do biegu w las, żeby uciec przed deszczem. Warunki były ekstremalne, bo cały czas padało, leśne ścieżki były rozryte przez  maszyny do wycinki drzew i ogólnie przez 10km zabawa w błocie po psie pachy. 

Ale jak mawiają internetowi fitness-napinacze: nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie! Dlatego właśnie piesek biega bez ubrania, w samym futerku, bo wtedy każda pogoda jest dobra.

Teraz pora na relaks przy filmie i wspólne podjadanie ciasteczek w kształcie kostek.

Na przekór aktualnym trendom, ja radzę nie powiększać poniższego okna i zostawić domyślną jakość, bo i tak żadne HD z tego nie wyjdzie :-).


Autokrytyka:
Wiem, wiem - nie jest to GoPro... Właściwie telefon nie jest wymarzonym sprzętem do nagrywania jakichkolwiek filmów, ale coś tam widać. I tak jestem pod wrażeniem, że przeżył, biorąc pod uwagę na jakie warunki został narażony.

1 komentarz:

  1. U nas w niewyjaśniony sposób znikają psie ciasteczka domowej roboty i o to zjawisko podejrzewamy dwunożnych ;) Próbowaliśmy już opcji z marchewką, jednak prędkość światła w znikaniu pokonały dyniowe. Opcji na słodko nie próbowaliśmy, więc chyba najwyższy czas nadrobić zaległości.
    Już widzę moje futerka przy takiej ilości błotka. Bez komendy wykonują turlanie na wszystkie możliwe strony, czołganie tez idzie im zawodowo .

    OdpowiedzUsuń